środa, 13 maja 2015

Kasza po swanecku

Kasza po swanecku. Ogórki i inne zieleniny - opcjonalnie.
Tłumaczyć się, dlaczego postanowiłem akurat dziś, a nie na przykład wczoraj albo jutro, po trzech niemal latach coś napisać na tym blogu - nie będę. Choć pewnie nikt tego nie oczekuje, to jednak wypadałoby po prostu przeprosić za trzyletnie milczenie tych, którzy kiedyś swój czas na lekturę poświęcali i liczyć by chcieli tu ponownie zaglądać.

Na tłumaczenia przyjdzie czas, gdy okaże się, że będą coś do dalszej opowieści wnosiły i zaświta nadzieja, że może jednak się uda tego blogowego trupa jakoś resuscytować i reanimować, a następnie ubrać i wymejkapować. Innymi słowy, pisać coś ku uciesze i pożytkowi, czerpiąc z doświadczeń swoich i innych tak przynajmniej z raz na miesiąc. A ten wpis - to taka sonda i rozgrzewka.

Polonez już dawno opuścił Rumunię, zamieszkał wpierw w Macedonii, a potem na Węgrzech, gdzie w Jozsefvaros w Peszcie przy utcy Illes 26 tkwi po dziś dzień.
Co wiedzieć trzeba o Polonezie, nim się przejdzie do dalszej lektury i zaskoczy zmianą porzuconego trzy lata temu wątku, to że się przepoczwarzył i to w niezłą - nomen omen - poczwarę. Spodnie rozmiaru 32, które Polonezowi zjeżdżały z tyłka w 2012, leżą teraz w szafie i nasiąkają zapachem naftaliny. Młodzian zmienił się w mężczyznę, szczypior w wieprzka gotowego na szlachtowanie.
A że z nadwagą ciężko uciekać przed rzeźnickim nożem, to trzeba się odchudzić. Tylko jak to zrobić jak to dietetyczne jedzenie takie niedobre...

Zainspirowany niedawną podróżą, wymyśliłem takie oto danie, które ma wiele zalet i jedną wadę. Z zalet: proste do wykonania, tańsze niż barszcz, niskokaloryczne (jakieś 220 kcal) całkiem smaczne i symboliczne bo łączy w sobie składniki, które były (są?) charakterystyczne dla kuchni polskiej i gruzińskiej. Wada jest taka, że po jeden z nich trzeba się wybrać do Swanetii  - takiej krainy między Abchazją i Osetią Południową.
Zresztą - wada to dość względne stwierdzenie - polecam kliknąć poniżej i posłuchać przykładu muzyki Swanów (rozkręca się pomału, ale naprawdę jest moc) i popatrzeć na pejzaże ich krainy. I jak już się pojedzie po tę sól - doświadczyć samemu.

Nazwałem je: Kasza po Swanecku.

Składniki:

- kasza gryczana prażona - 1 torebka
- cebula mała - 1 szt.
- pół łyżki oliwy
- pół łyżeczki masła
- sól swanecka (to żółte na zdjęciu)
- mielona ostra papryczka (taka z pestkami, często stoi na stołach w macedońskich, a czasami i rumuńskich restuaracjach)
- reszta dupereli na zdjęciu to tylko dekoracja, żeby ładniej wyglądało

Kilka słów o soli swaneckiej, bo to jest ten magiczny składnik, po który trzeba do Gruzji skoczyć. Kupiłem woreczek za 2 lari w Mestii, a że znajomości rosyjskiego starczyło mi tylko by zapytać o cenę - to skład pozostał dla mnie tajemnicą (Google by pewnie pomógł, ale się na niego trochę obraziłem). Po kilkudniowym pobycie u Swanów podejrzewam, że pewnie jest tam jakaś kolendra - bo gdyby w Mestii produkowali pastę do zębów to bez wątpienia o smaku kolendry byłaby właśnie - tak popularne jest tam to zioło.

Sposób przyrządzenia:

Kaszę gotujemy przez jakieś dziesięć minut, tak żeby była jeszcze twardawa, w tym samym czasie siekamy cebulę w dowolny kształt (ja posiekałem na piórka, bom leniwy) i blanszujemy na oliwie.
Gdy kasza skończy się gotować, wylewamy wodę z garnka, kaszę wieszamy na kranie nad zlewem żeby odciekła. Garnka nie studzimy, zostawiamy na piecu, ale bez włączonego dopływu ciepła (tak żeby po prostu był jeszcze gorący trochę). Wrzucamy kaszę z powrotem do garnka (trzeba szybko mieszać), wrzucamy cebulę, masło (łyżeczkę) i przyprawiamy swanecką solą i papryczką.

Ozdabiamy lub nie, jemy jako dodatek do mięcha lub po prostu ze smakiem. A jak nie smakuje - to próbujemy jeszcze raz po dwóch - trzech tygodniach jakiejś drakońskiej głodówki i posmakuje na 100%.

Mała uwaga na koniec: czytelnicy raczą wybaczyć pompatyczność stylu, ale że jest to pierwszy tekst nie będący:

a) mailem
b) procedurą
c) raportem
-miesięcznym
- tygodniowym
- kwartalnym
d) prezentacją
e) budżetem
f) handbookiem

który piszę od lat trzech (i to jeszcze po polsku) to nie mogłem się przed barokizowaniem powstrzymać.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz