niedziela, 2 września 2012

Na deser muzyczka cz. 3

Z pewną nieśmiałością siadam do klawiatury. Od chwili gdym ostatnio tu zajrzał i popełnił jakiś artykuł sporo wody w Dunaju i Bedze upłynęło. Wiem, że z usprawiedliwieniami jak z dziurkami w nosie - każdy jakieś tam ma - ale kilka różnych spraw dość skutecznie powstrzymywało mnie od zajrzenia tu i napisania kilku akapitów.

Pierwszy miesiąc, kryć nie będę, czyste lenistwo. Nie działo się tak absolutnie nic, że i pisać mi się nie chciało. Później przyszedł pierwszy czerwca i wszelkie moje narzekania co do braku zajęcia postanowiły sie nagle na mnie zemścić: kolejna data jaką świadomie pamiętam to 23 lipca, kiedy wieczorem usiadłem w niesprzątanym od sześciu tygodni mieszkaniu i powiedziałem sobie: "Wow, to to właśnie był tak zwany młyn zawodowy!" Po młynie musiałem wypocząć, więc pojechałem w góry, gdzie pierwszego dnia nastąpiłem na skałę tak pechowo, że straciłem równowagę i runąłem jak długi na lewe przedramię. Kawałek granitu, czy jakiegoś innego bazaltu nie chciał był oddać pola, więc piąty tydzień z rzędu noszę gips, który skutecznie zresztą utrudnia mi sklecenie i tych kilku zdań, którymi chciałbym powrócić do przerwanej tu pracy i przybliżania czytelnikowi rumuńskiego życia codziennego.

Dodam przy tym, że będzie to powrót niestety, ale na krótko. Polonez wyjeżdża bowiem z Rumunii 27 września i nie zanosi się na to, by w dającej się przewidzieć przyszłości miał tu na dłużej niż kilka dni wrócić.

Lato 2012 w Rumunii to nieustający nawet na chwilę ciąg upałów sięgających 40 kresek nad zerem. Ale to również nieustający ciąg imprez, wyjazdów, wysiadywania godzinami w "Strandach" (basen odkryty ze sferą rekreacyjną w postaci potężnych kolumn nagłaśniających i baru), złażącej z nosa skóry i nieprzespanych z powodu temperatury nocy.

Rumunom praktycznie wszędzie towarzyszy muzyka. Ichnia i zagraniczna. Poniżej kilka przykładów:

Connect R "Vara nu dorm" przynajmniej tytuł doskonale odzwierciedla moje doświadczenia z tego rumuńskiego lata. Również zbyt dużo nie pospałem.




INNA "Tu și eu" (Ty i ja): hyc-hopne, skoczne, simplu ca "Buna ziua" (rumuński odpowiednik "prostego jak drut" czy "prostego jak konstrukcja cepa"), w radiu na okrągło. Nawet mi się przyjęło po kilku przesłuchaniach. Ci którzy znają moje gusta muzyczne uznają zapewne, że upał mi nie posłużył.



Alex Velea "Minim doi" (Minimum dwoje). Kolega z Polski, któremu to puściłem stwierdził: "takie disco polo". Pewnie i tak - oceńcie sami.


Corina "A ta". Popularne i podobnie jak powyższe tematy puszczane wszędzie niemal bez przerwy. Na temat muzyki się nie wypowiadam, ale wokalistka zgrabna, więc teledyskiem można przynajmniej raz pocieszyć oko.


Jest tego więcej - mniej więcej na to samo kopyto. Zainteresowani powinni w You Tube wklepać "Muzica romaneasca vara 2012" i słuchać do woli.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz